|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anahi Giovanna
Początkujący
Dołączył: 12 Maj 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 15:15, 12 Maj 2010 Temat postu: Za twoje życie - Los A |
|
|
Witam. Zapraszam do czytania mojego opowiadania. Dzisiaj będą opisy bohaterów. Jutro dodam 1 rozdział.
„ZA TWOJE ŻYCIE”
Główne postaci:
Anahi Portilla (Any)
22- letnia córka znanego biznesmena. Uwielbia imprezy, zakupy, szybkie samochody, romanse, alkohol oraz … kłopoty. Nie widzi nic poza czubkiem swojego nosa. Jest nieodpowiedzialna, bezczelna, pyskata i zadziorna. Nie czeka na miłość, bo woli przelotne związki i szybkie numerki z nieznajomymi. Ma jedną prawdziwą przyjaciółkę Dulce, którą traktuje jak siostrę. Ma bardzo dobre kontakty z matką, ale między nią a ojcem wyczuwa silną barierę.
Dulce Maria Savinón (Dulce)
23 – letnia przyjaciółka Anahi. Jest rozważna i romantyczna, a przede wszystkim o wiele rozsądniejsza od Any. Mimo swojego spokojnego charakteru uwielbia chodzić z przyjaciółką na imprezy. Jest bardzo troskliwa, opiekuńcza i pomocna, ale nie da sobie w kaszę dmuchać. Czeka na prawdziwą miłość, której odda się w pełni. Nie w głowie jej romanse. Studiuje historię sztuki.
Alfonso Herrera (Poncho)
24 – letni przystojny mężczyzna, który musiał przerwać studia adwokackie, by móc zarabiać na swoje utrzymanie. Aby poszerzyć swoje kwalifikacje zawodowe ukończył kurs ochroniarki. Jest bardzo odpowiedzialny, rozważny i uczciwy. Uwielbia się kimś troszczyć… i dlatego skończył owy kurs. Nie lubi bogatych, pustych dziewczynek, które owijają facetów wokół palca. Wierzy w prawdziwą miłość. W swoim życiu miał dużo dziewczyn, ale żadna z nich nie była nią długo. Jego najlepszym przyjacielem jest Ucker.
Christopher Uckermann (Ucker)
24 –letni przyjaciel Poncha. Poznali się na kursie ochroniarskim i w ramach oszczędności wynajęli wspólnie mieszkanie. Oboje szukają pracy. Jest kobieciarzem, ale w głębi duszy czeka na tą jedyną. Uwielbia imprezy, na których poznaje kolejne „zdobycze”. Jest bardzo przyziemny, zero romantyzmu, ale może to się zmieni??
Postacie drugoplanowe:
Franco Portilla
Ojciec Anahi. Znany biznesmen, posiadający sieć hoteli i restauracji w całym Meksyku. Bardzo bogaty. Jednak mimo uczciwego życia ma zarówno przyjaciół jak i wrogów, którzy chcą dorobić się na czyimś nieszczęściu. Jest bardzo surowym i oschłym ojcem, ale bardzo kocha swoją córkę. Mimo iż Anahi jest pełnoletnia, dalej traktuje ją jak małą dziewczynkę. Ma żonę Almę, którą bardzo kocha. Poznali się na studiach.
Alma Rey Portilla
Matka Anahi. Żona Franco Portilla. Dobra, sympatyczna i kochającakobieta o wielkim ciepłym sercu. Rodzina jest dla niej najważniejsza i dla niej zrezygnowała z kariery w showbiznesie. Kocha swoją córkę i uważa ją za największy skarb, jaki dostała od życia. Nie jest tak surowa jak ojciec, ale toleruje jego metody wychowawcze. Dla Any jest najlepszą przyjaciółką i tak też traktuje Dulce.
Mam nadzieję, że będzie się Wam podobać.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Starsweet
Administrator
Dołączył: 07 Maj 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 15:17, 12 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
super, czekam na ciąg dalszy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Dulce
Początkujący
Dołączył: 12 Maj 2010
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 17:57, 12 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
czekam na rozdział
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Anahi Giovanna
Początkujący
Dołączył: 12 Maj 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 23:11, 12 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
PROLOG
Ona: Mieliście kiedyś tyle pieniędzy, że cały świat stał u waszych stóp, a jednocześnie byliście samotni…?
On: Czy kochaliście kiedyś kogoś, ale miłość ta była zakazana i niedostępna…?
Ona: Czy topiliście kiedyś smutki w alkoholu czy też w romansach, chcąc zapomnieć o samotności…?
On: Czy czuliście blisko siebie oddech kogoś, na kim wam tak bardzo zależało, ale ten ktoś nie zwracał na was uwagi…?
Ona: Czy mieliście koło siebie przyjaciół, którzy pojawili się, gdy stałeś się bogatszy niż wcześniej…?
On: Czy skosztowaliście kiedyś „zakazanego owocu”, który był słodki i cierpki za razem…?
Ona: Czy spędziliście kiedyś noc z kimś, kogo imienia nie znaliście…?
On: Czy staliście kiedyś obok kogoś, kto ranił Cię tak mocno, a nawet nie wiedział o tym że rani…?
Poznając tą historię znajdziecie odpowiedzi na wszystkie te pytania, które kryją się głęboko we wnętrzu każdego z nas. Historię o smutku, samotności, miłości, przyjaźni, zniecierpliwieniu i pożądaniu…
Rozdział I: Nienawidzę z całego serca
Acapulco – raj na ziemi. Gorąca plaża, tysiące dyskotek, opalone ciała, przystojni mężczyźni, piękne kobiety, drogie butiki, sławni ludzie. To tutaj na jednej z najbogatszych ulic mieszka sławny biznesmen Franco Portilla z żoną Almą i córką Anahi.
Relacje matki z córką były bardzo dobre, niemal przyjacielskie, natomiast relacje ojca z córką pozostawiały wiele do życzenia. Ojciec często wyciągał córkę z kłopotów, a jego zaufanie do niej coraz bardziej bledło. Owe relacje uległy znacznemu pogorszeniu pewnego słonecznego lipcowego dnia. Franco wracał właśnie do domu po długim i męczącym spotkaniu w Mexico City. Pod piękny biały dom podjechało czarne BMW. Z niej wysiedli najpierw ochroniarze, a następnie sam Portilla. Ochrona towarzyszyła mu przy każdych wyjściach, ochraniała go też w domu, gdzie mieli swoje pokoje.
Franco
Wróciłem z bardzo męczącego wyjazdu, wiele godzin negocjacji, które utkwiły w martwym punkcie… tyle czasu straconego na nic. Szedłem wzdłuż ciągu luksusowych aut w większości należących do mojej córki Anahi. Po chwili zobaczyłem czerwone Porsche – ulubione jej autko. Czyli pewnie była w domu… Muszę z nią spędzić trochę czasu, bo ciągle mnie nie ma w domu i pewnie już zapomniała, jak jej staruszek wygląda. Przyspieszyłem kroku. Jednak coś zwróciło moją uwagę na tyle, że szczęka mi wręcz opadła. Czerwone, cholernie drogie Porsche miało rozwalony całkowicie przód…. Wystraszyłem się, że mojej córeczce coś się stało i szybko wbiegłem do domu, gdzie natknąłem się na Almę.
- Co z Anahi, widziałem rozwalone auto, nic jej nie jest?
- Spokojnie, nic jej nie jest, wróciła całkowicie pijana dzisiaj rano i teraz śpi. Nie widziałam jak wchodziła, ale wydaje się, że wszystko jest w porządku. Tak tylko kuknęłam do jej pokoju. – uspokoiła mnie żona.
Wezbrała we mnie złość. Przez myśli przelatywały mi różne obrazy z pijaną Anahi w roli głównej.
- Od kiedy skończyła 18 lat to same z nią kłopoty. Mówiłem, żeby ją do szkoły z internatem wysłać... choć ją to najlepiej do wojska, ale i tak wątpię czy by to coś pomogło na jej charakterek. - powiedziałem ze złością. - Anahi wstawaj i złaź na dół – krzyknąłem tak głośno, że na pewno sąsiedzi słyszeli.
Po chwili oczekiwania na córkę postanowiłem, że pójdą do niej i sam osobiście ją obudzę. Bluzgając pod nosem udałem się do jej pokoju. Otworzyłem drzwi:
- Any czy ty głucha jesteś…. Wstawaj do chol….. – przerwałem, bo to co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Porozrzucane ubrania, buty i kosmetyki, paczka prezerwatyw na stoliku, ale najbardziej oburzył mnie widok „przyklejonego” chłopaka do prawie nagiego ciała mojej córeczki, smacznie śpiącego sobie.
- Anahi, co tu się dzieje!!!??? – wrzasnąłem.
Anahi
Smacznie spałam sobie po superowej imprezie, z której nie pamiętam zbyt wiele… ale wtedy właśnie jest super, gdy się już z niej nic nie pamięta. Nagle pomiędzy jednym a drugim słodkim snem usłyszałam przeraźliwy krzyk:
- Anahi, co tu się dzieje!!!???
Szybko wstałam na równe nogi, i spojrzałam w stronę drzwi, w których teraz stał ojciec z twarzą i oczami pełnymi złości i zażenowania. Przez chwilę stałam nieruchomo, rozglądnęłam się po pokoju… o matko jaki bałagan – pomyślałam. I dopiero teraz zobaczyłam stojącego po drugiej stronie łóżka chłopaka, który stał równie wryty jak ja, tylko że on miał trochę gorzej – nie miał nic na sobie. Po chwili zakrył swoje przyrodzenie poduszką i ruszył w kierunku swoich bokserek. Chłopak ubrał bokserki i wrócił w stronę łóżka. Ja w tym czasie pomimo wielkiego bólu głowy zaczęłam mimowolnie chichotać pod nosem.
Tata to zauważył i ewidentnie mu się to nie spodobało. Ja nadal nie wiedziałam co powiedzieć, śmiałam się dalej, bo ta sytuacja bardzo mnie rozbawiła.
- A ty z czego się smiejesz?? – wydarł się Franco. – Kto to jest i dlaczego śpi w twoim łóżku z tobą? – dodał.
- To jest….. – zamilkłam, bo tak naprawdę nie wiedziałam kto to jest. A co miałam powiedzieć: „Chłopak z imprezy”?. Odwróciłam się w stronę chłopaka i szeptem zapytałam się:
- Jak masz na imię??
- Pablo. Jakoś wcześniej nie miałem okazji Ci się przedstawić – odpowiedział chłopak.
Obróciłam się w stronę taty i chciałam udzielić odpowiedzi:
- To jest…
- Słyszałem jak ma na imię…ten chłopak – Franco przerwał mi wypowiedź. – Czyli ty nawet nie wiesz jak ma na imię chłopak, z którym sypiasz???? – dodał.
- Ja z nim nie sypiam, to było jednorazowe…. – w myśli palnęłam się sama z głowę… świetnie, nie ma jak pogorszyć sytuację.
- Wynoś się stąd i żebym cię więcej nie widział z moją córką. Nigdzie! – krzyknął ojciec w kierunku Pablo.
On pośpiesznie wyszedł z pokoju i zaraz usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych.
- Za 30 minut widzę cię na dolę, ogarnij się trochę, bo wyglądasz jak… - powstrzymał się i wyszedł.
- No to mam znowu przekichane – powiedziałam sama do siebie. – Eeeee w sumie pewnie tata znowu zabierze mi prawo jazdy na miesiąc, a i tak po tygodniu już mi odda. Ale impreza i tak była tego warta – rozprawiałam w myślach.
Czas się przygotowywać na karę. Poszłam zatem pod prysznic, następnie ubrałam się, wymalowałam i uczesałam – czyli codzienny standard. Wyszłam z pokoju i kierowałam się w stronę kuchni. Schodząc po schodach przygotowała sobie mój tzw. „słodki uśmieszek”, który zawsze działał i łagodził moje kary. Z ogromnym bólem głowy po szampanie weszłam do pokoju, gdzie czekali na mnie mama i tata.
Franco
Rozmawiałem z Almą w kuchni o karze, jaką mam zamiar dać dziewczynie. W pewnym momencie Anahi weszła do kuchni, uśmiechając się od ucha do ucha. Myśli, że ten oklepany uśmieszek złagodzi jej karę…. Nie tym razem.
- A więc moja panno nawet nie chcę słyszeć twojego przepraszam, bo i tak nie będzie szczere. Po dzisiejszym wybryku nie dajesz nam wyboru, zostaniesz ukarana. - Od dzisiaj, aż przez miesiąc nie będziesz jeździć autem. Oddaj prawo jazdy – powiedziałem.
Dziewczyna posłusznie wyciągła dokument z tylnej kieszeni tak jakby na to była gotowa.
- I do tego zabieram ci na 3 miesiące karty kredytowe. Przynieś je zaraz – dodałem.
W oczach dziewczyny najpierw zobaczyłem powoli rosnącą wściekłość, która potem zamieniła się w łzy.
Anahi
„I do tego zabieram ci na 3 miesiące karty kredytowe. Przynieś je zaraz” te słowa były dla mnie jak wyrok. Poczułam taką złość. Myślałam, że zacznę krzyczeć najgłośniej jak się da, ale stwierdzałam, że to i tak nic nie da. Po chwili do oczu napłynęły mi łzy. Wtedy spokojnie powiedziałam:
- Nie możesz mi tego zrobić, za co ja będę żyć, za co kupię ubrania i kosmetyki, za co będę jeździć autobusem – wyliczała z żalem.
- Zarób sobie, albo znajdź sobie następnego przygodnego chłopaka, który ci będzie stawiał, bo ja nie mam zamiaru przez najbliższe 3 miesiące dać ci ani grosza. – powiedział stanowczo. – I matka też ci nic nie da, ustaliłem to z Almą – dodał.
- Ale ja przepraszam, to się już więcej nie powtórzy, proszę nie zabieraj mi pieniędzy – próbowałam nadal.
- Nic ci nie da proszenie i przepraszanie. Idź do pokoju i przynieś wszystkie cztery karty. Poczekam tu na nie. Już, migiem – powiedział Franco.
Ja już nie mówiąc nic pobiegłam do pokoju, wyciągnęłam karty z portfela. Zaniosłam je do kuchni i bez słowa wróciłam zapłakana do pokoju. Położyłam się na łóżku.
Czemu on mi to zrobił? Nie dość, że mamy taki słaby kontakt to jeszcze powoduje, że go teraz nienawidzę. Nienawidzę z całego serca.
Franco
Wróciłem do gabinetu zły jak cholera, ale troszkę było mi żal Anahi. Tak bardzo płakała… Ale muszę być twardy, w końcu ktoś ją musi porządnie wychować.
- Czy ona zawsze musi robić tyle problemów – powiedziałem sam do siebie kiwając głową.
Podszedłem do biurka, aby przeglądnąć pocztę, która zebrała się od dnia mojego wyjazdu aż do dzisiaj.
- Rachunek, rachunek, ZUS, urząd skarbowy – wyliczałem. Ale po chwili zamilkłem. Moją uwagę przykuł list bez znaczka i bez nadawcy, zaadresowany na moje nazwisko. Otworzyłem go pośpiesznie i zastygłem oczami wbitymi w białą kartkę… i zdjęcie.
Mam nadzieję, że będzie się podobać. Zapraszam do czytania...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Anahi Giovanna
Początkujący
Dołączył: 12 Maj 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 0:14, 29 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Rozdział II: Nie dam się szantażować
Anahi
- No kurcze już nie zasnę – mówiłam sama do siebie. Jak on mógł mnie tak ukarać. Zabranie rozpieszczonej córeczce środków do życia, to tak jakby zabrali mi jedzenie, tylko, że przy tym drugim to przynajmniej pozytywem jest, że się chudnie. A mama? Nawet się za mną nie wstawiła.
- Zmówili się – krzyknęłam znowu sama do siebie. – Ja im jeszcze pokaże, na co mnie stać…
Po chwili nostalgii poczułam, że dalej boli mnie strasznie głowa.
- Za dużo szampana – szepnęłam i uśmiechnęłam się do siebie.
Musiała być świetna impreza, skoro nic z niej nie pamiętam. Ale wiem, kto będzie pamiętał bardzo dokładnie co się działo.
- Dulce – krzyknęłam i podbiegłam po telefon, żeby zadzwonić do mojej przyjaciółki.
Siadłam na łóżku i wykręciłam do niej numer.
Franco
Patrzyłem martwymi oczami na białą kartkę i zdjęcie, które znalazłem na dnie przeklętej koperty. Czułem w sobie tumany złości i nienawiści. Rzuciłem kartkę na stół, siadłem na krześle i zapaliłem papierosa. Po chwili kontemplacji wziąłem ponownie kartkę i zacząłem głośno czytać, aby utwierdzić się co do słów tam zawartych:
„Piękne włosy, namiętne usta, boski uśmiech, ponętne ciało… i ten charakterek kocicy. Ślicznotka… Na ile wycenisz jej życie? Przegraj przetarg na ziemię w Mexico City albo pożałujesz!
P.S. Piękne zdjęcie, nie uważasz Franco. Taka szczęśliwa, niczego nie świadoma”
Podniosłem zdjęcie ze stołu i wlepiłem w nie swoje napełnione łzami oczy.
Nie wiedziałem, co mam zrobić.
- Nie nawiedzę szantażystów. – krzyknąłem sam do siebie.
Zrezygnowanie z tego hotelu doprowadziłoby do zwolnienia tysięcy ludzi. Nie mogę tego zrobić. Musi być inny sposób, by ochronić moją córeczkę.
- Nie dam się szantażować – powiedziałem przez zaciśnięte zęby, uderzając pięścią o biurko.
Dulce Maria
Leżałam sobie w łóżeczku i rozpamiętywałam wczorajszą imprezę. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Niechętnie zwlekłam się z łóżka. Popatrzyłam na wyświetlacz, bo nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. O Any dzwoni… hehe,, z nią to chcę rozmawiać:
- Hej kochanie, boli główka?? – zaśmiałam się.
- Hej słodka, oj boli strasznie. Czyli wiesz co jest powodem tego przeraźliwego bólu? – zapytałam z ciekawością.
- Tak wiem, litry szampana.
- Wiedziałam, od dzisiaj nie piję – zakomunikowała, ale za chwilę pewnie sama w myślach zwątpiła w swoje słowa.
- No mi tu chyba kaktus urośnie na dłoni, jak ty przestaniesz pić, alkoholiczko – skwitowałam.
- Może wpadłabyś do mnie dzisiaj? Mam mnóstwo rzeczy do opowiadania – zaprosiła mnie Any.
- Jasne, nie ma problemu. Będę za godzinę. Bay – pożegnałam się z nią.
Poszłam pod prysznic, ubrałam się i poszłam coś zjeść. Po 45 minutach byłam gotowa i ruszyłam w stronę drzwi.
- Mamo, idę do Any, będę wieczorkiem – krzyknęłam do mamy, która była wtedy w łazience. Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę willi Anahi. Miałam nie daleko, więc postanowiłam iść pieszo.
Franco
- Kochanie musimy pilnie porozmawiać – powiedziałem do żony, która właśnie wchodziła do ogrodu, do którego wyszedłem, żeby przewietrzyć umysł.
- Oczywiście. Co się stało? – odpowiedziała poprawiając sukienkę, który zaczepiła się o różę w ogrodzie.
- Musimy zatrudnić ochroniarzy, którzy będą pilnować Any – rzekłem stanowczo, spuszczając wzrok.
- Chyba kara jest już wystarczająco sroga. I tak już pewnie przeklina nas przez zaciśnięte zęby. Chcesz jeszcze bardziej nas oddalić od niej? – zapytała Alma.
Czułem, że miała rację, ale ja wiedziałem więcej niż ona i nie chciałem jej denerwować. Alma jest bardzo uczuciowa i na pewno źle by to zniosła – tłumaczyłem sobie w myślach, usprawiedliwiając swoje ukryte zamiary.
- Ktoś po prostu musi mieć ją na oku – odparłem ze wzrokiem spuszczonym w podłogę.
- No dobrze kochanie – mówiąc to przytuliła mnie. – Ale nie przesadzaj z liczbą ochroniarzy. Myślę, że dwóch z pewnością wystarczy… A i pozwól jej zdecydować, kto będzie chodził za nią krok w krok, ograniczając jej prywatność – dodała z ironią moja żona.
- Pozwolę, ona zdecyduje, obiecuję – mówiąc to wszedłem do domu z ogrodu.
Poszedłem do biura, wziąłem telefon i zadzwoniłem do firmy ochroniarskiej.
- Witam, tu Franco Colucci – przedstawiłem się.
- Witam, w czym mogę panu pomóc? Jakieś problemy z pana ochroniarzami? – zapytał rozmówca.
- Nie, chcę zatrudnić dwóch ochroniarzy dla córki. Proszę przysłać kilkunastu ochroniarzy i z nich wybierzemy z córką dwóch. Mam nadzieję, że nie ma problemu? – zapytałem.
- Oczywiście że nie – odpowiedział. - Przyślę jutro 10 osób na godzinę 12.- Pasuje panu? - zapytał po chwili.
- Tak, jak najbardziej. Dziękuję i żegnam – powiedziałem na zakończenie rozmowy.
- Do widzenia - usłyszałem z drugiej strony.
Anahi
Leżałam sobie na łóżku i słuchałam MP3. Ktoś zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź wparował do mojego „małego królestwa” i rzucił się na moje łóżko. Była to oczywiście Dulce. A kto to miałby inny być? – uśmiechnęłam się do siebie.
- Cześć flirciaro – krzyknęła czerwonowłosa.
- Hej cnotko – odpowiedziałam i uderzyłam ją lekko w ramię.
Dulce zrobiła groźną minę, ale po chwili uśmiechnęła się.
- No ok. jestem cnotką – stwierdziła z uśmieszkiem Dulce. – Ale to nie moja wina. Ja po prostu… - dodała Dulce, ale ja jej przerwałam w połowie zdania.
- „ nie spotkałam tego jedynego” – dokończyłam, przedrzeźniając ją. – Wiem, wiem. To twój stały tekst kochana – dodałam.
Dul przez chwile udawała, że jest na mnie zła. Ale jej nie wychodziło. Po chwili znowu zobaczyłam uśmiech na jej twarzy.
- A więc opowiadaj. Co się działo na imprezie? – zmieniłam szybko wcześniejszy temat. Ja pamiętam tylko jak weszłyśmy do klubu, wypiłam kilka lampek szampana i …. tyle pamiętam – uśmiechnęłam się szeroko, pokazując szereg moich ząbków.
- To nie pamiętasz najważniejszych wydarzeń. Zatem wypiłaś jeszcze kilka lampek szampana, potem poszłaś na parkiet, a tam standardowo przyczepiali się do ciebie jacyś Bogu winni naiwniacy. Ale jednemu uległaś. Tańczyliście prawie całą noc tylko ze sobą, po chwili znikliście mi z oczu. – powiedziała. – Pewnie poszłaś do domu spać – dodała.
- No poszłam do domu, znaczy się pojechałam – odpowiedziałam, przypominając sobie rozbite auto. – Tylko, że jak wstałam rano, a raczej jak tata mnie obudził przeraźliwym krzykiem, zobaczyłam, że nie jestem sama w łóżku, więc chyba nie wróciłam do domu sama, tylko z owym kolegą z klubu. – dodałam z zażenowaniem.
- O kurcze. Tata cię widział z nim? – zapytała przerażona Dulce.
- No niestety. I to jeszcze nie koniec – wzięłam głęboki oddech mówiąc to.
- No gorzej już chyba nie może być? – powiedziała z wyraźnym przejęciem przyjaciółka.
- Może być gorzej – łza poleciała mi po policzku, przypominając sobie, jaką dostałam karę.
- Rozwaliłam Porsche i tata widział prezerwatyw na nocnym stoliku koło łóżka, jak ja spałam z tym kolesiem – wyszeptałam.
- No to pięknie. Dowody zbrodni na nocnym stoliku – uśmiechnęła się. - Dziwne, że ty jeszcze żyjesz. Mnie rodzice by po czymś takim zabili – wymamrotała Dulce.
- Super, dzięki za pocieszenie – odpowiedziałam. –Standardowo zabrali mi prawo jazdy i co najgorsze… karty kredytowe na 3 miesiące – dodałam ze łzami w oczach.
- O kasę się nie martw. Pożyczę ci tyle, ile będziesz potrzebować – zaproponowała przyjaciółka i przytuliła moją głowę do siebie.
- Wiesz, że cię kocham? – krzyknęłam, odwzajemniając tulenie.
- Wiem wariatko – odpowiedziała Dulce, dalej pocieszając mnie i tuląc.
Franco
Postanowiłem, że poinformuję Anahi już dzisiaj o mojej decyzji i podjętych w tym kierunku kroków. Poszedłem do jej pokoju. Zapukałem, żeby uniknąć kolejnych fascynujących widoków, przypominając sobie chłopaka z moją córką w łóżku.
- Otwarte – krzyknęła dziewczyna, więc wszedłem do pokoju.
- O witaj Dulce –powiedziałem, zauważając dziewczynę w pokoju.
- Witam pana serdecznie – odparowała grzecznie. - To ja zostawię pana i Any samych – dodała.
-Dulce nie musisz wychodzić. – powiedziałem, skierowawszy wzrok na dziewczynę. - Chcę tylko zakomunikować mojej córce, że od jutra będzie miała dwóch ochroniarzy – dodałem.
- Że co? Po co? Nie wystarczy już tej mojej kary. I tak mam już przekichane, a ty mi jeszcze dwóch szpiegów dodajesz – krzyczała na całe gardło.
- Ja cię nie pytam o zdanie, ja cię informuję, a ty się podporządkujesz – powiedziałem stanowczo. Jutro ja zrobię wstępną selekcję kandydatów na ochroniarzy, a ty wskażesz dwóch. Zrozumiałaś? –dodałem pytająco.
- To może zamknijcie mnie w pokoju i przed drzwiami postawcie smoka. Uwięzicie mnie jak księżniczki w wierzy i pobawimy się w Shreka – powiedziała z ironią przepełnioną żalem i smutkiem.
- Tyle miałem do powiedzenia. Dostosuj się – rzekłem na obchodne.
Anahi
Po wyjściu ojca byłam cholernie zła, rzucałam wszystkim po pokoju. Musiałam się wyżyć. W pewnym momencie nie wytrzymałam, zaczęłam przeraźliwe płakać. Byłam załamana. Rękoma chwyciłam swoją twarz i ukryłam się za nimi.
- Kurcze, po co mi ochrona. Tego brakuje, żeby jakiś koleś łaził za mną 24 godziny na dobę – krzyczałam przez łzy.
- Any tak mi przykro, nie wiem co mam powiedzieć ci kochana – mówiąc to Dulce delikatnie przytuliła mnie do siebie. Przyjaciółko jestem z tobą całym sercem – dodała.
Siedziałyśmy tak chwile. Uspokoiłam się trochę. Starałam się dopatrzyć jakiś pozytywów tej sytuacji. Po chwili wszedł mi do głowy pewnie genialny pomysł, który od razu poprawił mi humor.
- Wiem!! –krzyknęłam
- Co wiesz?? Widzę, że już ci lepiej? – zapytała z troską w głosie.
- Umilimy sobie jutrzejszy dzień. Zrobimy casting na ochroniarza, tylko taki wiesz jak na wybory Mistera World.- uśmiechnęłam się pod nosem. – Pooglądamy sobie jutro trochę męskich pup. Weź śliniaka, żeby nie zaślinić ubrań. Bądź u mnie jutro o 15 – dodałam i zaczęłam się śmiać...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Anahi Giovanna
Początkujący
Dołączył: 12 Maj 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 15:34, 09 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Rozdział III: Tylko te oczy…
Anahi
Koło mojego wielkiego łóżka zadzwonił dzwonek, który wydawałoby się krzyczał do mnie „ dzisiaj ostatni dzień twojej wolności”. Z ogromną niechęcią wyłączyłam go i zaczęłam przeciągać się we wszystkie strony, niczym kotek po długim śnie. Nie chciało mi się wstawać, nie chciałam zacząć tego przeklętego dnia. Leżąc ciągle w łóżku, wpatrzona w sufit, zastanawiałam się, jak zmieni się moje życie? Ile wolności mi z niego zostanie? W głowie mieszały mi się różne emocję, z których najważniejszą stała się myśl, że nikt nie będzie mnie więził w klatce… Nie pozwolę na to. Po chwili, pełna złości nagromadzonej od wczorajszego dnia, zaczęłam wertować wszystkie szafy, po brzegi wypełnione ciuchami, aby znaleźć coś odpowiedniego na dzisiejszy dzień. Większość z ciuszków była w ogóle nienoszona lub noszona tylko raz a potem rzucona w kąt. Po przepatrzeniu wszystkich szaf, na środku pokoju powstał wielki stos ubrań. Wybrała strój po czym stwierdziłam.
- No i znowu bałagan – powiedziałam sama do siebie i usiadłam na łóżku. – Ale tym razem posprzątam – dziwiłam się w tym momencie sama sobie. – Ja i sprzątanie – zaśmiałam się pod nosem.
Nie no posprzątam, ale tak po swojemu… po chwili zwinęłam ubrania ze stosu w wielką kulę i wepchnęłam do jednej z szaf, która nie chciała się domknąć. Oparłam nogą, próbując zamknąć ją na klucz. Po chwili udało się.
- No i jest porządek – powiedziałam z widoczną satysfakcją.
Efekt był bardzo zadawalający. Oczywiście pomijając fakt, że przy następnym otwarciu szafy wyląduje na mnie stos ubrań. Jednak w tym momencie nie było to zbyt istotne.
Po zrobieniu nieskazitelnego jak zawsze makijażu i doprowadzeniu do ładu rozczochranych po nocy włosów byłam gotowa.
Postanowiłam udać się na śniadanie. Zeszłam do kuchni, w której byli moi rodzice i żywo o czymś dyskutowali. Była sobota, więc tata miał dzisiaj wolne.
- Cześć kochanie, jak spałaś? – zapytała mama, delikatnie uśmiechając się.
Ja nie odpowiedziałam. Nadal czułam do niej żal, że nie wstawiła się za mną wczoraj. Zignorowałam jej słowa, wzięłam jogurt z lodówki i poszłam do salonu. Kątem oka zauważyła, że mamie zrobiło się przykro, ale postanowiłam nie zwracać na to uwagi. Tata natomiast w ogóle się nie odezwał. Traktował mnie jak powietrze.
- I dobrze i tak nie chcę z nim gadać. Bo co ja mam mu niby powiedzieć? Że nienawidzę go z całego serca? – burknęłam do siebie i włączyłam telewizor. Przełączałam po kolei wszystkie kanały, nie zatrzymując się na żadnym na dłużą chwilę. W głowie kłębiły mi się czarne myśli: już niedługo przyjdą te „roboty” zaprogramowane na „ochranianie”. Dla mnie byli tacy bezpłciowi, bezduszni i z doświadczenia mówiąc, to nawet poflirtować z nimi się nie da. Są sztywni jak wykrochmalona pościel. I do tego tacy oficjalni….
Moje wewnętrzne kontemplację przerwał stary zabytkowy zegar, który wybił godzinę 12 głośnymi uderzeniami, odliczającymi ostatnie moment mojej wolności. Chwilę później zadzwonił dzwonek do drzwi. Wyglądnęłam prze okno. Przy drzwiach aż ciemno było od facecików w szykownych garniturkach i wypastowanych bucikach.
- Bleeee, aż niedobrze się robi – powiedziałam dość głośno z miną wyrażającą obrzydzenie, tak aby rodzice usłyszeli. I chyba się udało, bo tata spojrzał na mnie strasznym wzrokiem.
Niechcąc dłużej przyglądać się tej błazenadzie, uciekłam na górę do swojego pokoju. Wchodząc do niego odezwała się we mnie moja babska ciekawość. Wróciłam się do schodów, zeszłam prawie na ich sam dół i zaczaiłam się za filarem, tak aby nikt mnie nie dostrzegł. Zaraz przy schodach stanęło kilku mężczyzn, którzy czekali na polecenia wydane przez mojego tatę. Z tej pozycji nie widziałam za dużo, zaczęłam się co raz bardziej wychylać i na moje nieszczęście potknęłam się o wystający na schodach chodniczek… gruchnęłam z całym impetem moim zgrabnym tyłeczkiem kilka schodów w dół prosto pod nogi jednego z tych mężczyzn stojących u podnóża schodów. Wiele par oczu zwróciło się w moim kierunku, a na niektórych z twarzy pojawił się uśmiech.
Pierwsze moje myśli mówiły: o matko jaki obciach, nie ma jak ostre wejście. Z pewnością zrobiłam się czerwona jak burak, nie wspominając, że niesamowicie bolały mnie pośladki porządnie stłuczone.
Nagle w moją stronę ktoś wyciągnął rękę, z chęcią pomocy we wstaniu z podłogi. Ja skorzystałam z pomocy. Wstając podniosłam wzrok na właściciela pomocnej dłoni, mówiąc:
- Dziękuję za… - przerwałam, wpatrując się w te piękne ciemne oczy, tak głębokie, że można by było się w nich utopić. Przeszywają mnie, pochłaniają…
- pomoc… Nie ma za co – skończył za mnie i odpowiedział, śmiejąc się ze mnie.
Widząc jego śmiech oprzytomniałam, zdenerwowałam się strasznie, bo jak on śmie się ze mnie śmiać.
- W sumie to nie było śmieszne, więc co rżysz jak koń? – skwitowałam jego śmiech, w moim oryginalnym stylu i uciekłam na górę nie oglądając się za siebie.
Trzasnęłam drzwiami, oparłam się o nie tyłem i zaczęłam uderzać o nie głową:
- Boże jaki obciach, ale ty jesteś głupia. Głupia, głupia, głupia – krzyczałam, dobijając się jeszcze bardziej. - Ale te oczy…
Franco
- Zapraszam, zapraszam. Witam wszystkich. Nazywam się Franco Colucci. Dziękuję, że zjawiliście się tu dzisiaj – powiedziałem, zapraszając kandydatów na ochroniarzy do gabinetu.
- I bardzo przepraszam za moją córkę. Ona po prostu taka jest – dodałem z zażenowaniem, zwracając się do młodego chłopaka, który pomógł jej wstać.
Mężczyźni rozsiedli się w moim gabinecie na wszystkich miejscach przeznaczonych do siedzenia, a ja zacząłem opowiadać im wstępne informacje o pracy, jaką będą musieli wykonywać.
- Jak już państwo dobrze wiedzą, potrzebuje dwóch ochroniarzy dla moje córki, którą wcześniej mieliście już okazję poznać przy schodach – zaśmiałem się i zauważyłem też uśmiechy na twarzy ludzi tu zgromadzonych. – Musicie jednak wiedzieć – kontynuowałem dalej – co was czeka. Moja córka nie należy do typowych, grzecznych młodych dam, bo damą raczej jej się nie da nazwać. Jest bardzo humorzasta, dużo imprezuje, nie wraca na noce do domu, ugania się za chłopakami. Jest pełnoletnia, więc nie mogę jej zamknąć na klucz w domu, ale mogę jej w tych frywolnych działaniach zapewnić bezpieczeństwo. A dokładniej to wy jej będziecie musieli je zapewnić. – dodałem już bardzo poważnym głosem.
Słuchacze kiwnęli głowami w ramach potwierdzenia moich słów a ja mówiłem dalej:
- Teraz ja zrobię wstępną selekcję, bo jest nas trochę za dużo. Potem Anahi sama wybierze z wybranych 2 osoby – powiedziałem na koniec.
Mężczyźni opuścili gabinet. Poprosiłem pierwszego kandydata i zacząłem moje małe „przesłuchanie”.
Minęło 2 godziny i z mojego „domowego biura” wyszedł ostatni z „przesłuchiwanych”. Wyszedłem do reszty i poprosiłem o chwilę na zastanowienie się, których z nich przedstawię mojej zbuntowanej córce. W końcu po dłuższej chwili wybrałem pięciu najlepszych…
Anahi
Kurcze, co to tak długo trwa. No przecież już prawie 15. Ale się denerwuje. Mam nadzieję, że tata nie wybierze jakiś tam ćwoków. Cierpliwie, ale z lekkim podenerwowaniem czekałam na ojca. Cały czas w głowie pojawiał mi się obraz pięknych, ciemnych oczu, których właściciela twarzy nie zapamiętałam. Tylko te oczy…. ich głębie. Po kilku minutach „topienia się w nich”, ktoś zapukał do drzwi. Ocknęłam się z „boskiego” letargu.
- Proszę – odpowiedziałam, będąc pewna, że przyszedł mój „kat”.
Ale na szczęście pozytywnie się rozczarowałam. To była moja kochana przyjaciółka Dulce.
- Witaj słoneczko – krzyknęła, rzucając się na łóżko.
- Hej, gotowa na męskie ciała? – zapytałam ze zbereźnymi myślami w głowie.
- Any, co ty kombinujesz? – z podejrzliwością zapytała Dul.
- Zobaczysz, będziemy się dobrze bawić – odpowiedziałam.
Dul usiadła przed dużym lustrem znajdującym się w pokoju i zaczęła poprawiać makijaż i fryzurę. Ja tym czasie zastanawiałam się nad przebiegiem castingu. Po kilkunastu minutach ciszy, usłyszałyśmy kroki, zbliżające się do moich drzwi.
- Czyli to już? – zapytałam się, raczej odpowiadając sama sobie.
Do mojego pokoju wszedł tata, witając się z moją przyjaciółką. Chwile później zwrócił się do mnie:
- Wybrałem już moim zdaniem najlepszych. Teraz decyzja należy do ciebie – powiedział z powagą. – Tylko proszę cię, wybieraj mądrze, kieruj się kwalifikacjami a nie… - przerwałam mu i dodałam:
- Oczywiście, tylko kwalifikacje – uśmiechnęłam się znacząco w stronę Dulce.
- To dobrze. Wybrani czekają w gabinecie – powiedział na pożegnanie.
- Dul, idziemy na polowanie – krzyknęłam i wyszłyśmy z pokoju.
Idąc długim korytarzem, modliłam się, aby po otwarciu drzwi te oczy znowu „utopiły mnie” swoją głębią. Chciałam, żeby ich właściciel był w tym pokoju.
Stanęłyśmy pod drzwiami, nacisnęłam klamkę, moje serce waliło jak oszalałe… Otworzyłam drzwi, szybko weszłam do pokoju i szukałam ich, stęskniona ich widokiem…
- Są, nie widziałam nic więcej, tylko te oczy…
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|